Dopiero Borussia Dortmund do spółki z Legią (a właściwie Radosławem Cierzniakiem) uporały się w 2016 roku z bramkowym rekordem, jaki w niniejszym szalonym meczu wyśrubowały w Champions League Monaco i Deportivo. Tyle tylko, że tu mieliśmy do czynienia, jak się później okazało, z finalistą (Monaco) i półfinalistą (Deportivo) tamtejszej edycji.
4 gole Dado Prso, 5:2 do przerwy i, co
tu dużo gadać, spotkanie, w którym, uwzględniając doliczony
czas, jedna bramka padała średnio co niemal 9 minut. Pozazdrościć
mogą nawet hokeiści.
Sympatycy radosnego, ofensywnego futbolu – w
tym i ja – byli wniebowzięci, a mecz na zawsze zapisał się w
piłkarskich annałach. Jak długo trzeba było czekać na kolejny
historyczny numer Deportivo? Do ćwierćfinału.
Gole:
Monaco: Prso 26', 30', 45', 49', Rothen 2', Giuly 11', Plasil 47', Cisse 67'
Deportivo: Tristan 39', 52', Scaloni 45'
Tekst jest częścią cyklu 30 meczów kultowych dla dzisiejszych trzydziestolatków.